piątek, 28 lutego 2014

Podsumowanie zimowego lenistwa

Już niemal zdążyłem zapomnieć, jak wyglądał tegoroczny śnieg i jak się na nim trenowało. Od kilkunastu dni atakuje nas niemalże wiosenna pogoda, więc można zacząć myśleć o nieco bardziej zróżnicowanych treningach niż beztroskie "mroźne" klepanie kilometrów. Ale po kolei...

Styczeń, po kilkutygodniowym rozbieganiu, upłynął głównie na spokojnym powrocie do treningów. Co drugi dzień wydeptanie standardowej osiedlowo-leśnej trasy (ok. 12km) w nieprzemęczającym tempie. W związku z kapryśną i zmienną pogodą udało mi się przetestować kilka zakupionych wcześniej akcesoriów. I tak:

  • kolce na buty - jednym słowem "REWELACJA". Wielokrotnie uratowały moje kończyny i inne delikatne części ciała przed bolesną nauką grawitacji w praktyce. Nie spodziewałem się, że aż tak będą pomocne i dodadzą wielkiej pewności w bieganiu po zmrożonej nawierzchni. Nawet testy na czystym, zabójczym lodzie udały się w 100%. Dla porównania starałem się przebiec kilkaset metrów bez nich - szkoda gadać... Jedynie trzeba było uważać po pierwszych roztopach, kiedy to kontakt z odsłoniętym betonem nie był przyjemny i potrafił nieco zetrzeć uzbrojenie buta ;-)
  • opaska biegowa - mam mieszane uczucia. W cieplejsze dni zdecydowanie za mało "oddychała", w chłodniejsze i tak konieczna była czapka (z daszkiem lub zimowa), inaczej nieosłonięta część głowy cierpiała ataki mrozu. Jeszcze nie znalazłem dla niej optymalnych warunków pogodowych, chyba jest po prostu za gruba.
  • bandamka - tak, jak się spodziewałem, totalne nieporozumienie. Jeśli nie macie głowy jak Shrek, odpuśćcie sobie stres związany z próbą skutecznego jej noszenia. Starałem się nawet wiązać dwa końce ze sobą, jednak traciło się przez to elastyczność materiału, a poza tym mróz atakował w takiej sytuacji tylną część szyi. Jedynym ratunkiem jest wszycie własnego rzepa, ale chyba lepiej kupić coś innego, co będzie bardziej dopasowane...
  • czołówka - w śnieżne dni wieczorami zupełnie zbędna, po odwilży niezastąpiona, uratowała mnie kilka razy przed wodnymi pułapkami na trasie :-)
  • plecak biegowy - kolejny trafiony zakup z Lidla - świetnie sprawdzał się zarówno podczas dłuższych wybiegań (izotonik, telefon, część ubrań na przebranie w trasie), jak i krótszych treningów ze zmienną nawierzchnią (biegowa smycz Dilberta, kolce); lekki, świetnie dopasowany do ciała, nie przeszkadza podczas biegu, przy odpowiednio mocnym zamocowaniu poprawia utrzymać prostą sylwetkę.
Jednym z ciekawszych odkryć pozasprzętowych na początku roku była nowa trasa z wykorzystaniem dwóch (czyli obecnie wszystkich) naszych mostów. Do tej pory, jeśli chciałem dostać się i pobiegać po "właściwym" Toruniu, zmuszony byłem pokonywać ten sam odcinek dwa razy. Od grudnia ubiegłego roku można już korzystać z nowej przeprawy przez Wisłę (częścią jej oficjalnego otwarcia był Półmaraton Św. Mikołajów), więc i atrakcyjność treningów znacznie wzrosła. Oto przykładowa trasa w wariancie 20km.


Teraz można zaplanować zdecydowanie ciekawsze dłuższe wybiegania, z dość wymagającymi fragmentami (w tym przypadku dwa podbiegi na 12. i 17. km) i o wiele ciekawszymi widokami niż do tej pory. Przez pierwszych kilka tygodni tego roku przetestowałem wersje od 15 do 25 km.

Nieco bardziej wymagający okazał się luty. Standardowe biegi w środku tygodnia przeplatałem interwałami (5km rozbiegania, 10 powtórzeń 30sek. szybkiego biegu / 20 sek. truchtu, 5 km schładzania), podbiegami (6km rozbiegania, 6-10 powtórzeń 150m szybkiego wbiegania / 250m płaskiego szczytu i zbiegania, 6km schładzania) i regularnymi dłuższymi (20-25km) wybieganiami w weekendy. Wszystko dzięki temu, że śniegu już nie ma i można skupić się jedynie na szybkości i jakości treningu, a nie na walce z przyczepnością. Skutek jest taki, że w końcu czuję powracającą moc i nieco bardziej optymistycznie patrzę na tegoroczne ambitne założenia. 

Marzec zaczynamy od mocnego uderzenia. Już w niedzielę wraz z kolegami-maratończykami wyruszamy na pierwszy w tym roku dłuższy trening (ok. 30km) - przy okazji będzie można stwierdzić, czy nie przespaliśmy zimy i czy podołamy trudom zbliżających się "królewskich" (ze względu na dystans i wchodzenie w skład Korony Maratonów Polskich) biegów w Dębnie i Krakowie.