niedziela, 21 czerwca 2015

Majowe dziesiątki, czerwcowa biegowa posucha...

Jakoś nie mogę się zmotywować do krótszych dystansów na zawodach po wiosennych maratonach. Efektem planu treningowego była nie tylko życiówka na "królewskim dystansie" ale także długoterminowe przeniesienie predyspozycji z szybkości na wytrzymałość. Próbowałem swoich sił na dwóch imprezach 10km w maju i efekty nie są najgorsze, jednak dalekie od wymarzonych.

Start w Kwidzynie (kolejna edycja Biegu Papiernika) to zawsze wielka niewiadoma odnośnie pogody (a raczej bardzo duże prawdopodobieństwo obalającego z nóg upału) oraz gwarancja idealnej organizacji na najwyższym poziomie. Drugi z tych punktów był i tym razem, natomiast pogoda sprawiła uczestnikom miłą niespodziankę. Było przyjemnie, tym razem nie musiałem korzystać z kurtyn wodnych. Cały dystans pokonałem razem z Michałem. Po maratońskich wysiłkach postawiliśmy sobie mało ambitny cel - ot, rozsądne 45 minut (przy mojej, nieco już przykurzonej życiówce 42:02).

W Kwidzynie, wyjątkowo, warunki sprzyjające uśmiechaniu się...

W związku z tym, że biegło się, jak na kwidzyńskie warunki, bardzo przyjemnie, udawało się trzymać tempo na 44 minuty, a na ostatnim kilometrze zdołałem nawet przyspieszyć. W efekcie osiągnąłem zadowalający wynik 43:45.

Piknik po biegu, czekamy na losowanie nagród... (fot. Andrzej "Czasowiec")

Zakładaliśmy, że tydzień później, podczas "Obiegnij Kowalewo", na tym samym dystansie uda się "zdjąć" jeszcze pół minuty. Rzeczywistość zweryfikowała te plany, gdyż silny wiatr na trasie prowadzącej w dużej części przez odsłonięty, polny obszar, uniemożliwił skuteczną walkę o prędkość. Mimo wszelkich starań opadłem z sił i ledwo uratowałem się przed czasem powyżej 44 minut - 43:50 to było wszystko, co udało mi się osiągnąć na mecie...

Ostatnia prosta w Kowalewie Pomorskim

W Kowalewie Pomorskim pozytywnie zaskoczyła nas sportowa infrastruktura. W tym niewielkim miasteczku kompleks z basenem i bieżnią naprawdę robi bardzo dobre wrażenie.

Cieszy równy poziom biegowy i zbliżone wyniki, jednak wolałbym, gdyby kształtowały się one na nieco szybszym poziomie...

Uśmiech nr 5 na mecie (fot. Jan Chmielewski)

I to by było na tyle, jeśli chodzi o imprezy, w których wziąłem udział w przeciągu ostatniego miesiąca. Kolejne tygodnie nie zapowiadają się lepiej. Wiadomo - idzie lato, wielkich wyników nie da się osiągnąć, a poza tym przyda się nieco odpoczynku od ścigania przed kolejnymi, jesiennymi, maratonami (Poznań? Toruń?) i planem do nich przygotowującym. 

Doszło do tego, że odpuściłem nawet w tym roku start w Unisławiu, w którym pod koniec czerwca regularnie biegałem półmaraton ze słynnym podbiegiem na ostatnim kilometrze.

Za to zacząłem poświęcać się nowej/starej miłości do jazdy rowerem. Do tej pory ograniczała się ona "tylko" do transportu do i z pracy (jakieś 15km dziennie dzięki temu "wpadało" do puli). Jednak z pierwszymi dniami czerwca stwierdziłem, że należy nieco rozszerzyć zasięg wycieczek. W efekcie mam na swoim koncie nowe osobiste rekordy, m.in. osiągniętego dystansu (80km, dotychczas było to 60km) oraz najszybszego km (1:38 m/km podczas szybkiej jazdy powrotnej z Gniewkowa, przez DK15). 

Najlepsze obuwie na wypad rowerowy ;-)

W planach są kolejne eskapady, zarówno oznaczonymi szlakami turystycznymi, jak i "własnymi ścieżkami", samodzielnie lub ze znajomymi. Głównym ograniczeniem w moim przypadku będzie nawierzchnia, wszak rowerem crossowym z dość cienkimi oponami nie mam co się zapuszczać w wielką dzicz ;-)



Ktoś chętny na rowerowe wypady w okolicach Torunia?