wtorek, 17 września 2013

(Only) Happy When It Rains...

Gdy za oknem pada deszcz, mogę śmiało obstawiać, że trening nie wypali nie odbędzie się w założonym tempie. Przy takiej pogodzie jak dzisiaj (no dobra, gdy jest jednak nieco cieplej niż te 10 stopni, przy których było mi dane biegać po południu) nogi same rwą się do przodu i nie ma szans na skuteczne zwolnienie.

Po niedzielnym długim wybieganiu dziś miało być spokojne rozruszanie zakwasów i przygotowanie się na jutrzejsze zawody na 5km. Tyle teorii, w praktyce zamiast przebyć 8km skończyłem na 11km, a o tempie 5:20 min/km mogłem zapomnieć już na początku, bo wiedziałem, że będzie szybciej - średnia wyniosła ostatecznie ok. 4:50 min/km

Skąd taki stan rzeczy, odmienny od tego, co wydawałoby się oczywiste? Może to kwestia udowodniania sobie, jaki to ze mnie bohater, że zamiast przytulać się do kubka gorącej herbaty ruszam na "zaliczanie" wszelakich kałuż? ;-)

Nie ma mowy o niechęci do wyjścia na trening czy powolnym przesuwaniu stopami. Przemoknięte ubrania, woda przenikająca przez siatkę w butach biegowych (za wcześnie jest jeszcze na Asicsy Lahar z membraną) i skarpety - nie ma to znaczenia, gdy już uda mi się rozgrzać w trakcie pierwszego kilometra. Co prawda wolę w taką pogodę nie wychodzić bez czapki, ale chodzi tu o komfort bardziej psychiczny i unikanie wpadania kropel wody do oczu, gdyż i tak cały materiał jest mokry niemal natychmiast, a z daszku kapie sobie mały strumyczek.

No i nic nie zastąpi powrotu do domu, kiedy to zostawiam za sobą mokry ślad, zrzucam biegowy strój i wskakuję pod gorący prysznic (zamiana wody na... wodę)? Kto przemókł kiedykolwiek (częściej pewnie z powodów losowych niż na własne życzenie, jak ja dzisiaj) do przysłowiowej nitki doskonale rozumie, jakim skarbem są suche majtki czy skarpety ;-)

Ze spokojnego tempa nic nie wyszło, ale czego się nie robi dla zaspokojenia tych cholernych endorfin, których zachcianki potrafią zadziwić...

Do tego szczęśliwy, wybiegany pies (chyba jeszcze teraz jest nieco wilgotny), który towarzyszył mi zamiast muzyki - czego chcieć więcej we wrześniowe popołudnie?!?

Aż chce się w takiej sytuacji nucić piosenkę Garbage:


1 komentarz: