Uff... Trzeci maraton w przeciągu miesiąca stał się faktem.
W ostatni weekend wystartowałem w 15. Poznań Maraton, który to bieg był wieńczącym cykl Korony Maratonów Polskich. Cel jaki sobie postawiliśmy z Michałem i Waldkiem to 3:55 przebyte sprawdzoną w Berlinie metodą Marco. Pierwotnie zakładałem nieco mocniejsze tempo i czas zbliżony do niedawno zdobytej życiówki, jednak już pierwszy trening dwa tygodnie temu zrewidował to postanowienie - podczas podbiegu naciągnąłem sobie mięsień w biodrze i z lekkim dyskomfortem biegam do tej pory, więc zbytnie przyspieszenie byłoby szaleństwem.
Lans na dzielni w drodze na kolację ;-)
Toruńska Banda Łowców Koron - niestety nie w komplecie...
Przyłapany w drodze do tymczasowej samotni...
Na ostatnich 5 kilometrach założyłem na głowę specjalnie na tę okazję przygotowaną koronę, żeby uczcić ukończenie najważniejszych maratonów w naszym kraju. Tuż przed samą metą wypatrzyłem w tłumie kibiców żonę, więc zwróciłem się w jej kierunku, żeby przekazać jej królewskiego buziaka ;-)
O, tu jest żonka!
Metę przekroczyłem z czasem netto 3:56:15, dzięki czemu zrealizowałem swoje postanowienie, czyli każdy z maratonów ukończony poniżej 4 godzin.
Przydałoby się małe podsumowanie mojej Korony Maratonów Polskich:
Nieco ostrzejszy finisz niż dotychczasowe spacerowe tempo
- Maraton Warszawski - 3:43:52 (ówczesna życiówka, pierwszy raz maraton poniżej 3:45)
- Dębno Maraton - 3:41:52 (ówczesna życiówka, próba atakowania 3:40)
- Cracovia Maraton - 3:41:19 (ówczesna życiówka, próba atakowania 3:40)
- Wrocław Maraton - 3:53:02 (spokojne wybieganie przed Berlin Marathon, celem było 4:00)
- Poznań Maraton - 3:56:15 (spokojne wybieganie na zakończenie sezonu, celem było 3:55)
Kochane dzieci, pamiętajcie o jedzeniu owoców...
... i innych rzeczy też ;-)
Nie są to może jakieś wybitne wyniki, jednak dla mnie jak najbardziej satysfakcjonujące. Jeśli dołożyć do tego niedawną życiówkę w Berlinie (3:30:50), ten sezon pod względem występów w maratonach był dla mnie rekordowy (5 startów, 3 życiówki). Przy okazji w Poznaniu przypadł mały jubileusz - był to mój dziesiąty start na królewskim dystansie.
Do końca roku pozostały już tylko spokojne treningi, wybiegania i Półmaraton Św. Mikołajów. W przyszłym roku z Michałem nastawiamy się bardziej na półmaratony (będziemy próbowali zbliżyć się do czasu 1:30), jednakże kilka maratonów też przebiegnę (na pewno Praga, prawdopodobnie Łódź i jeszcze jeden lub dwa jesienią).
Gratulacje! :D
OdpowiedzUsuńDziesiąty maraton w tym Korona z czasami poniżej czterech godzin, życiówka 3:30, a Ty piszesz, że nie są to specjalne wyniki. Mogę pomarzyć o góra dwóch maratonach rocznie!
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia na Mikołajach :)
Dzięki :-) Marudziłbym bardziej, gdyby nie wynik w Berlinie ;-)
OdpowiedzUsuń