poniedziałek, 30 marca 2015

Kolejna życiówka - poprawa w półmaratonie o 4 minuty!

Łódź Maraton coraz bliżej - za trzy tygodnie start, do którego przygotowuję się już od ponad dwóch miesięcy. Cel jest jasny: poprawa swojego dotychczasowego wyniku (3:30). Dodatkową motywacją jest fakt, że w tym roku na "królewskim dystansie" wystartuję maksymalnie trzy razy, jednak raczej żaden kolejny (maj - Praga, jesień - ???) nie będzie szansą na nową życiówkę. Jestem dobrej myśli, bo wszystkie sprawdziany, w tym ten wczorajszy, dają powody do optymizmu.

Wieje nudą w Pałacu Prezydenckim...

Do Warszawy udaliśmy się z małżonką na wydłużony weekend, żeby połączyć przyjemne z pożytecznym - poza startem w 10. PZU Półmaratonie Warszawskim był czas na relaks i lenistwo połączone z iście biegową dietą (wypad na hamburgery czy spróbowanie węgierskiego placka langos na jarmarku wielkanocnym). 

Nie mogliśmy sobie odmówić wizyty w (podobno) najlepszym miejscu z burgerami w Warszawie...

Wielkiego ciśnienia dot. wyniku nie było, jednak z Michałem założyliśmy sobie pobicie naszych rekordów (mieszczących się w przedziale 1:37-1:38) tak, żeby przekroczyć czas 1:35

Troszkę chłodno... 

... ale humory dopisują!

Tym razem odłożyliśmy excelowe kalkulacje na bok, zawierzyliśmy pacemakerowi prowadzącemu grupę na ten właśnie wynik. Trzeba przyznać, że swoją pracę wykonał wzorowo. Mimo to, widząc, że plan minimum osiągniemy raczej bez problemu, czując moc w nogach, na ostatnich kilometrach przyspieszyłem wyprzedzając "balonika" (albo raczej "chorągiewkę" - świetny patent organizatorów, taka flaga jest zdecydowanie lepiej widoczna od balonów) i stwierdziłem, że muszę uciekać, żeby nie dać się "zjeść" przez jego grupę.

Pędzę, biegnę... Po życiówkę!

Ostatecznie wpadłem na metę z niewiarygodnym dla mnie (do wczoraj) czasem 1:33:56, zostawiając za sobą ok. 90% biegaczy - coś niesamowitego. Jeśli dodać do tego wzorowe przygotowanie imprezy, świetną, szybką trasę oraz idealną pogodę - lepiej tej niedzieli nie mógłbym sobie wyobrazić :-) Na szczególne wyróżnienie zasługuje fakt, że organizatorzy po pożarze Mostu Łazienkowskiego zmuszeni byli zmienić miejsce startu / mety oraz przebieg trasy, z czego wywiązali się w sposób rewelacyjny - mam nadzieję, że obecna lokalizacja zostanie docelową i nie będzie powrotu w pobliże Stadionu Narodowego.




Pozostały ostatnie trzy tygodnie planu treningowego, podczas więcej mogę zepsuć niż naprawić, więc nie będę się zbytnio szarpał. Dotychczasowe sprawdziany dają efekt zdecydowanie lepszy od oczekiwań, więc jestem umiarkowanym optymistą z respektem podchodzącym do tego, co mnie czeka w Łodzi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz